Wiatr zmian

Data: 08.10.2019

Kiedy po raz pierwszy w życiu zastanowiłaś/eś się kim jesteś? Ja pamiętam to całkiem dobrze.

Część wakacji przed rozpoczęciem liceum spędziłam z dwoma przyjaciółkami w gościnnym domu mojego wujka. Wtedy, spacerując po ładnej wsi i słuchając swoich koleżanek, po raz pierwszy zadałam sobie pytanie: czy coś jest ze mną nie tak, że romanse wydają mi się zupełnie nieinteresujące? Wtedy dziewczyny z mojej klasy były już bardzo zaangażowane w śledzenie swoich ukochanych na szkolnych korytarzach, a ja wolałam czytać książki (taką serię: Nie dla mamy, nie dla taty, lecz dla każdej małolaty) i pisać fanfiki. Wtedy 13-letniej mnie wydało się to niepokojące, bo porównywałam się z innymi. Kim jestem, że…?

A to był problem o wiele mniejszy niż to, przez co właśnie przechodzi 10-letnia Laure w „Chłopczycy”. Dziewczynka właśnie przeprowadza się z rodzicami do nowego miasta i postanawia skorzystać ze swojego statusu tabula rasa — zapytana o imię przez napotkaną młodą sąsiadkę podaje się za Mikaëla. Właśnie trwają wakacje — najlepszy czas dla krótkich przygód i wypraw w nieznane.

Zderzona z wyobrażeniami o chłopackich zachowaniach Laure zaczyna testować swoje ciało — przycina włosy, zdejmuje koszulkę i sprawdza, czy może się bez niej pokazać, a nawet całuje się z dziewczyną. Robi to wszystko wiedziona instynktem — nie wszystko rozumie, ale każdy kolejny krok wydaje się sprawiać, że czuje się lepiej ze sobą. Gdy wraca do domu i obserwuje swoją dziewczyńską młodszą siostrę o uroczych loczkach i rzęsach tak długich, że prawie dotykają powiek, na jej twarzy widać konsternację. „Coś jest ze mną nie tak”.

Céline Sciamma to reżyserka subtelna, wyczulona na pozornie nic nieznaczące zmiany i skromne gesty, a jej „Chłopczyca” to niezwykły portret rodzącej się właśnie nienormatywnej tożsamości. Sciamma stawia sobie zadanie trudne: uchwycenie momentów załamania; chwil, które bywają ulotne, a decydują o całym naszym życiu i o tym, jak będziemy się z sobą czuć. Jej film to kaskada takich momentów: pierwszego pocałunku, pierwszego wstydu, pierwszego pożądliwego spojrzenia. Zebrane wydają się krzyczeć: nic nie jest z tobą nie tak. To świat jest czasem popsuty.

Sukienka, którą bohater(ka) musi mimo woli założyć w finale filmu, powiewa później na drzewie i wydaje się pasować dokładnie nigdzie — szara i sprana brzydko wygląda na drzewie, a jeszcze gorzej na Laure. Natura jest zresztą świadkiem tych wszystkich wydarzeń — jak to zwykle bywa w opowieściach o dorastaniu — i jako jedyna nie ocenia i nie etykietuje. Majaczące w tle drzewa przyjmują Laure z otwartymi ramionami, a bohater(ka) w geście symbiozy unosi rękę do góry i po raz pierwszy czuje, że — paradoksalnie — właśnie gdy udaje nie musi dłużej udawać.

Powrót