Top 10 Najlepszych filmów roku 2018

Data: 31.12.2018

What a year! 2018 był najbardziej intensywnym filmowym rokiem w moim życiu, chociaż wciąż jest co nadrabiać! Nie będę sobie jednak za wiele wyrzucać, bo świetnie mi poszło i obejrzałam większość filmów, na których mi tak naprawdę zależało.

Nie za bardzo umiem w liczby, ale w podsumowaniach rocznych robią one spore wrażenie, więc podzielę się kilkoma:

  • do momentu opublikowania tego rankingu w 2018 roku obejrzałam 310 pełnometrażowych filmów; w tym 84 polskie premiery kinowe;
  • w sumie obejrzałam 94 filmy, które zagościły w polskich kinach w 2018 roku (10 z tych filmów obejrzałam jeszcze w 2017 roku);
  • 14 filmów z tych 310 stanowią premiery na serwisach streamingowych (Netflix i HBO GO);
  • 21 z tych 310 seansów stanowią powtórki (czasem po latach, a czasem zaledwie po roku);
  • 46 filmów obejrzałam w Cinema-City w ramach abonamentu Unlimited, co daje około 14 zł za kinowy bilet i sprawia, że jestem na plusie!;
  • trzy tegoroczne premiery obejrzałam więcej niż jeden raz, a są to: „Lady Bird”, „Wyspa psów” i „Juliusz”;
  • tylko jedna tegoroczna premiera otrzymała ode mnie najwyższą notę na Filmwebie; czterem filmom przyznałam ocenę 9, a siedmiu 8;
  • aż 3 filmy w moim zestawieniu to filmy dokumentalne;
  • aż 4 filmy w moim zestawieniu to filmy polskie.

To tyle, jeśli chodzi o liczby. Czas przejść do najważniejszej części, a więc do samego rankingu. Podobnie jak w zeszłym roku krótko opiszę filmy lub podam linki do ich recenzji, bo o kilku udało mi się napisać teksty.

Ready? Okay! (że tak zakrzyknę w duchu cheerleadingu).

10. ex aequo: „Over the Limit”, reż. Marta Prus & „Twój Simon”, reż. Greg Berlanti

[Normalnie ograniczyłabym się pewnie do „Twojego Simona”, bo serduszko mi mięknie na myśl o tym coming age’owym cacuszku, ale „Over the Limit” zasługuje na uwagę, dlatego nagięłam delikatnie reguły i w zestawieniu pojawi się 11 filmów.]

  • „Over the Limit” to świetny dokument o rosyjskiej gimnastyczce, która pod okiem opiekunek przygotowuje się do mistrzostw olimpijskich. Naprężone ciało Margarity Mamun, poddane rygorom nieustannego treningu, pokazane jest tu w serii szlachetnych długich ujęć, ale tak naprawdę nie ono stanowi centrum narracji. Dzięki skonfrontowaniu piękna performansów dziewczyny z nieustanną presją, w sposób niemal nieludzki wywieraną na niej przez trenerki, reżyserka Marta Prus osiąga piorunujący efekt — smutku, którego nie jest w stanie stłumić nawet wielkie zwycięstwo.
  •  „Twój Simon” to film wolny od estetycznych sentymentów, który zwraca się ku młodości – nie tej wyobrażonej przez masy, ale tej przeżywanej przez każdego nastolatka z osobna. Może to nic wielkiego, ale – jak z sympatią, choć kąśliwie skomentowała nauczycielka Simona pierwsze próby do spektaklu – to już „coś”.

– czytaj całą recenzję: TUTAJ 

9. „McQueen”, reż. Ian Bonhôte

„McQueen” to jeden z najlepszych dokumentów ostatnich lat. Nie jest co prawda zbyt wyszukany formalnie, ale poszerza horyzonty; pozwala zrozumieć naturę sztuki, którą zajmował się słynny projektant. Wir obrazów, jaki przywołują tkaniny i ubrania Alexandra McQueena prezentowane na ekranie, wciąga nas w historię o wielu wymiarach: trochę dziwną, trochę obrzydliwą, czasem niezrozumiale przyciągającą.

8. „Fuga”, reż. Agnieszka Smoczyńska

Agnieszka Smoczyńska zrywa z ekscentryczną formą, by pokazać Ekscentryczną Kobietę; taką, która nie chce (lub dłużej nie potrafi) być matką, żoną, córką, panią domu i kobietą sukcesu. Feminizm wchodzi gładko w strukturę „Fugi”, dzięki czemu nie przytłacza dosłownością i pozwala obserwować miodną grę aktorską Gabrieli Muskały.

7. „Książę i Dybuk”, reż. Elwira Niewiera, Piotr Rosołowski

Przez polskie kina przemknął ukradkiem wspaniały dokument i trzeba o tym mówić głośno. „Książe i Dybuk” to rekonstrukcja życia słynnego przedwojennego reżysera Michała Waszyńskiego, która jednych urzecze wspaniałym dokumentalnym warsztatem zaktualizowanym o współczesne metody, a innych swojskością opowieści o człowieku większym niż życie.

6. „Zimna wojna”, reż. Paweł Pawlikowski

W „Zimnej wojnie” Pawlikowskiemu udało się przywrócić to, czego brakowało „Idzie”: witalność, energię i gorące uczucia. To poruszający melodramat z elementami etnicznymi, którym daleko do przaśnego obrazu ludowej kultury. Ma ponadto „Zimna wojna” niezwykle wdzięczną fakturę obrazu i łączy artystyczne ambicje z brakiem nadęcia, dzięki czemu przekonująca gra aktorów, z Joanną Kulig na czele, pozwala jednocześnie chłonąć piękno i śledzić tę prostą, lecz ujmującą opowieść.

5. „Spider-Man Uniwersum”, reż. Peter Ramsey, Bob Persichetti, Rodney Rothman

Ktoś mógłby pomyśleć, że po „Sin City” nie będzie już nigdy prawdziwie komiksowego filmu. Tymczasem w obliczu „Spider-Mana Uniwersum” wspaniały skądind film Rodrigueza może wydawać się nieco pretensjonalnym eksperymentem. Film Ramsey’a, Persichettiego i Rothmana ma do zaoferowania więcej niż wyrafinowanie graficznej opowieści; to eksplozja mądrej zabawy i dowcipnego dialogu w połączeniu z niegłupią fabułą i całkiem do rzeczy refleksją na tematy rasowe. Ogląda się bez mrugnięcia okiem.

4. „Roma”, reż. Alfonso Cuarón

Tuż za podium plasuje się cichy dramat Alfonso Cuaróna. „Roma” to powrót reżysera do korzeni po wielkim sukcesie w Hollywood. Ten na poły autobiograficzny film zachwyca zniuansowaniem opowieści o gosposi pracującej dla meksykańskich mieszczan. Dzięki powolnym jazdom kamery dostrzegamy głębię przedstawionego świata i mamy ochotę przeszukać każdy jego zakątek. Choć zdecydowanie jest to popis warsztatu, to trudno mówić o efekciarstwie. Piękno „Romy” zawiera się przede wszytkim w czułości dla własnych wspomnień i utraconego świata.

3. „Climax”, reż. Gaspar Noé

Przy „Climaxie” poprzedni film Noégo, niedocenione „Love”, może się wydać niemal przyzwoite. Transowy rytm, narkotyczne podrygi i wyłażące wszystkimi drogami instynkty mieszają się na zakrapianej sangrią imprezie i męczą wszystkich jej uczestników: tancerzy na ekranie (ze wspaniałą Sofią Boutellą na czele) i widzów w kinie. „Climax”, jak mało który film ostatnich lat, to doświadczenie wybitnie fizyczne, działające na całe ciało.

2. „Nić widmo”, reż. Paul Thomas Anderson

„Nić widmo” to nie tylko film o modzie i pojedynku charakterów. Kiedy obserwujemy Reynoldsa (tradycyjnie epicki Daniel Day-Lewis) — wybitnego projektanta i wykonawcę sukien — wiemy, że tu nie chodzi tylko o kiecki, walkę jego partnerki Almy (porcelanowo doskonała Vicky Krieps) z zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi i paskudnym charakterem ekscentrycznego kreatora. To przede wszystkim pojedynek o terytorium, które zamaszyście zaznaczają swoimi gestami wszyscy bohaterowie. To walka na spojrzenia, film o twarzach i triumf niewyrażalnego.

– czytaj całą recenzję: TUTAJ 

1. „Lady Bird”, reż. Greta Gerwig

Christine (wspaniała Saoirse Ronan) to nastolatka u progu dorosłości – za kilka miesięcy ma wyjechać z rodzinnego Sacramento, by zacząć „prawdziwe życie” na jednym z college’ów, do których z zapałem wysyła listy aplikacyjne. Poświęca ten czas na wszelkie „przekleństwa niewinności”: kłótnie z mamą, koncerty lokalnych zespołów i próby do szkolnego musicalu. „Lady Bird”, debiut reżyserski Grety Gerwig, nie sytuuje się w kontrze do mainstreamu, mężczyzn, stereotypowych kobiecych wizerunków, czy czegokolwiek innego, co chcielibyśmy postawić na drugiej szali. Jest naturalny i prostolinijny, a przez to ujmujący.

– czytaj całą recenzję: TUTAJ 

Jak zawsze przygotowałam także szczególne wyróżnienia dla różnych filmów, o których nie wspomnieć nie sposób. Oto i one:

Najgorszy film:
„Suspiria” (reż. Luca Guadagnino)

Najgorszy polski film:
„Serce nie sługa” (reż. Filip Zylber)

Najbardziej przecenione filmy roku:
„Avengers: Wojna bez granic” (reż. Anthony Russo, Joe Russo) i „Wyspa psów” (reż. Wes Anderson)

Największe rozczarowanie:
„Narodziny gwiazdy” (reż. Bradley Cooper), „Avengers: Wojna bez granic” reż. Anthony Russo, Joe Russo) i „Wyspa psów” (reż. Wes Anderson)

Największe zaskoczenie (że to AŻ TAK dobre):
„Spider-Man Uniwersum” (reż. Peter Ramsey, Bob Persichetti, Rodney Rothman)

Guilty pleasure 2018:
„Player One” (reż. Steven Spielberg)

Inni raczej lubią, ja nie lubię:
„Niemiłość” (reż. Andriej Zwiagincew), „Kler” (reż. Wojciech Smarzowski)

Ja całkiem lubię, inni raczej nie:
„Aquaman” (reż. James Wan)

A dla filmu, który mnie obezwładnił i nie pozwolił o sobie zapomnieć (choć nie jest to bynajmniej premiera roku 2018):

„Narodziny gwiazdy” (reż. George Cukor).

Widzimy się w 2019!

Powrót