TOP 15 NAJLEPSZYCH FILMÓW ROKU 2019

Data: 31.12.2019

W tym roku tak się ładnie złożyło, że mogę po raz pierwszy ułożyć ładną, okrągłą piętnastkę najlepszych filmów roku 2019. Będzie to jednak lista szczególna, bo o ile w zeszłym roku za cel postawiłam sobie nadrobienie większości Ważnych Filmów Roku — czyli takich, o których się mówi i pisze w guście „najlepszy film o CZYMŚ TAM od czasów CZEGOŚ TAM” (lol, te zdania są takie śmieszne) — o tyle w tym rzekłam: mam ochotę pooglądać co nieco ekranowych przeciętniaków. Filmów, które przechodzą przez repertuar cichaczem, nikt o nich specjalnie się nie rozpisuje, nie toczą się nad nimi spory, a bywa, że mają sporą widownię albo mówią nam coś o samym rynku filmowym. Od lat regularnie chodzę na polskie komedie romantyczne (choć koniec roku w nie obfitował, nie zdążyłam niestety ich wszystkich jeszcze nadrobić), a w tym roku postawiłam kilka razy na filmy skierowane do „młodszego widza”: zobaczyłam premierowo „Władców przygód. Stąd do Oblivio”, „Trzy kroki od siebie”, „Dorę i i Miasto Złota”, a wisienką na torcie było „Let’s dance”, bo lubię niedorobione filmy o tańcu. W końcu zajmuję się musicalami.

Ta strategia zaowocowała brakami w innych obszarach, przez co nie obejrzałam „Wysokiej dziewczyny”, „Granicy” i „Synonimów”, ale trudno, wszystkiego mieć nie można. Przynajmniej dobrze bawiłam się na niektórych niedorzecznych filmach. Szczerze i nieironicznie, bo lubię budżetowe kino współczesne. You can judge me.

I właśnie dlatego moje top 15 jest osobliwe, bo brakuje w nim zapewne niektórych filmów, które zapewne bym doceniła. Sporo moich ulubionych tegorocznych produkcji jest spoza naszej dystrybucji i poważnie zastanawiam się, czy w przyszłym roku nie olać systemu „tylko polskie premiery kinowe i streamingowe”, bo „Najlepsze lata” i „Szkoła melanżu” to są sztosy i nie wiem, jak to się stało, że nie było tych filmów w kinach. Z drugiej strony wiele filmów, które zachwyciły tłumy (jak „Joker”, „Szczęśliwy Lazzarro” albo „Midsommar. W biały dzień”) zupełnie nie zachwyciły mnie. Wręcz przeciwnie, „Jokerem” i „Midsommar” pogardzam i to na różnych poziomach. Tak że jakby ktoś chciał się ustawić na słowną walkę w kisielu, to proszę bardzo.

W tym roku sporo pisałam na blogu. Tak, udało się! Tyle że pisałam sporo o starszych filmach, najczęściej tych o dorastaniu. Planowałam na przykład recenzje „Jutro albo pojutrze” i „Grzecznych chłopców”, ale SIĘ NIE ZŁOŻYŁO. Płakać nie będę — jestem dumna, że dość regularnie (choć z przerwami) płodziłam teksty, z których jestem naprawdę zadowolona. Niektóre (np. te poświęcone Greggowi Arakiemu i sex comedies) uważam za jedne ze swoich najlepszych osiągnięć.

Acha. Obejrzałam tyle, ile obejrzałam. Ty mogłeś/aś obejrzeć mniej albo więcej i to też jest bardzo okej. 

Dobra, czas na garść statystyk:

— do momentu opublikowania tego rankingu w 2019 roku obejrzałam 304 pełnometrażowych filmów; w tym 76 polskich premier kinowych;

— w sumie obejrzałam 86 filmów, które zagościły w polskich kinach w 2019 roku (10 z tych filmów obejrzałam jeszcze w 2018 roku);

9 filmów z tych 304 stanowią premiery na serwisach streamingowych (Netflix);

20 z tych 304 seansów stanowią powtórki (w tym podwójne seanse tegorocznych premier);

54 filmy obejrzałam w Cinema-City w ramach abonamentu Unlimited, co daje około 12 zł za kinowy bilet i sprawia, że (po raz kolejny!) jestem na plusie!;

5 tegorocznych premier obejrzałam więcej niż jeden raz, a są to: „Na noże”, „Złodziejaszki”, „Kraina lodu II”, „Bumblebee” i „Kobieta idzie na wojnę”;

— żadna tegoroczna premiera nie otrzymała ode mnie najwyższej noty na Filmwebie; czterem filmom przyznałam ocenę 9, a trzynastu 8. Nie jest to w żaden sposób wymierne, bo to tylko oceny, które mówią o filmie tyle, ile kolor kociego futra o kocie. Zasadniczo jednak wiadomo, że od ósemeczek zaczynają się dziać poważne rzeczy i może po prostu jest tak, że film jest świetny, nawet doskonały, ale NIE MÓJ. Serce się nie rozgrzało, mózg nie zapalił i to wcale czasem nie jest wina filmu, ale nastroju, liczby filmów oglądanych w festiwalowym slocie, niedoboru kawy albo nadmiaru pracy. Pamiętajmy o tym, że krytyczka/krytyk to nie krzesło: może zmienić zdanie i mieć zły humor;

— po raz kolejny na pierwszym miejscu plasuje się film o dojrzewaniu (hip hip hooray!), który na dodatek jest filmem dokumentalnym.

Odpuszczam w tym roku opisy, bo chcę iść świętować nadejście Nowego Roku w piżamie i w towarzystwie Jamesa Bonda. Chętnie odpowiem jednak na wszelkie „czemu tak wysoko” i „czemu tak nisko” i „dlaczego nie ma iksa lub igreka”.

1. „Jutro albo pojutrze”, reż. Bing Liu

2. „Parasite”, reż. Joon-ho Bong

3. „Na noże”, reż. Rian Johnson

4. „The Lighthouse”, reż. Robert Eggers

5. „Grzeczni chłopcy”, reż. Gene Stupnistky

6. „Rocketman”, reż. Dexter Fletcher

7. „Złodziejaszki”, reż. Hirokazu Koreeda

8. „Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy”, reż. Radu Jude

9. „Nazywam się Dolemite”, reż. Craig Brewer

10. „To my”, reż. Jordan Peele

11. „Gdzie jesteś, Bernadette?”, reż. Richard Linklater

12. „Amazing Grace: Aretha Franklin”, reż. Sydney Pollack, Alan Elliott

13. „Niedobrani”, reż. Jonathan Levine

14. „Boże ciało”, reż. Jan Komasa

15. „Toy Story 4”, reż. Josh Cooley

Jak zawsze przygotowałam także szczególne wyróżnienia dla różnych filmów, o których nie wspomnieć nie sposób. Oto i one:

Najgorszy film (z ambicjami):
„Joker” (reż. Todd Phillips)

Najgorszy film (tak po prostu):
„Ma” (reż. Tate Taylor)

Najgorszy polski film:
„Ciemno, prawie noc” (reż. Borys Lankosz) ex aequo z „Miszmasz czyli Kogel Mogel 3” (reż. Kordian Piwowarski)

Najbardziej przecenione filmy roku:
„Midsommar. W biały dzień” (reż. Ari Aster), „Monument” (reż. Jagoda Szelc) i „Mowa ptaków” (reż. Xawery Żuławski)

Największe rozczarowanie:
„Truposze nie umierają” (reż. Jim Jarmusch)

Największe zaskoczenie (że to AŻ TAK dobre):
„Rocketman” (reż.Dexter Fletcher)

Guilty pleasure zostaje w tym roku przemianowana na Pure pleasure, bo nie wiem już, czemu kiedykolwiek wstydziłam się czegoś oglądać:
„Trzy kroki od siebie” (reż. Justin Baldoni)

Inni raczej lubią, ja nie lubię:
„Avengers: Koniec gry” (reż. Anthony Russo, Joe Russo), „Vox Lux” (reż. Brady Corbet)

Ja całkiem lubię, inni raczej nie:
„Alita. Battle Angel” (reż. Robert Rodriguez)

Filmy, które mnie obezwładniły i nie pozwoliły o sobie zapomnieć (choć nie są to bynajmniej premiery roku 2019):

„Noc myśliwego” (reż. Charles Laughton), „Lili” (reż. Charles Walters) i „Wycieczka na wieś” (reż. Jean Renoir)

No to do zoba w 2020!

Powrót