„Personal Shopper”, reż. Olivier Assayas

Data: 11.04.2017

Umówmy się – nie każdy „umie w tajemnice” tak jak David Fincher. Jego filmy to zawsze intrygująca intelektualna przepychanka; niemal pole walki –  widza, który chce rozwikłać zagadkę i reżysera, który nam wciąż podsuwa fałszywe tropy. Co innego „Personal Shopper” w reżyserii Oliviera Assayasa, czyli metafizyczne bajdurzenie w świecie smartfonów.

Maureen (Kristin Stewart) pracuje jako osobista asystentka top modelki – podróżując po europejskich miastach kupuje jej fikuśne stroje i drogą biżuterię. Choć nie znosi swojej pracy (pracodawczyni nie pozwala swojej personal shopper mierzyć kupowanych przez nią ubrań!) pozostaje w Paryżu bo CZEKA na znak od niedawno zmarłego brata, który (jak wierzy) ma ukazać się jej w przestrzeni położonego na przedmieściach domu. Czeka aż jej się uszy trzęsą; tak czeka, że cały czas wszystkim o tym mówi.

Oto absurd nad absurdy: wiara, że duchy wypisują niepokojące wiadomości przez iMessage. Można w to uwierzyć tylko na tych samych warunkach, na których widzowie Disney Channel wierzyli w różnicę między Miley Cyrus a Hanną Montaną.

U majstrów od kryminalnych intryg atmosfera skrzy się od lęku, u Assayasa powiewa nudą. Także dlatego, że tajemnica wpisana jest w świat, który z założenia pozbawiony jest tajemnic – świat nowych mediów. Bohaterka wikła się w sms-ową relację z kimś reprezentowanym przez nieznany numer telefonu („przerażające” „Unknown”) i chodzi po mieście wpatrzona w ekran iPhone’a. A my patrzymy jak klika: w pociągu, w sklepie, w sypialni.

Nawet zakładając pewną naiwność wywiedzioną z konwencji kina klasy B, nie można nie wytknąć Assayasowi, reżyserowi i scenarzyście, podstawowego błędu: zamiast dać kilka potencjalnych odpowiedzi i zostawić miejsce na domysły, , daje nam jedną, i to wyłożoną od razu na stół, co w filmie gatunkowym – dążącym do odkrycia zagadki stopniowo – jest nie do pomyślenia. A ponieważ ma to bezpośredni związek z metafizycznym naddatkiem (do dziewczęcia pisze duch, czy nie duch?) resztki zainteresowania fabułą ulatują przez okno.

Po seansie myślimy tylko o jednym – że też chcielibyśmy przymierzyć te wszystkie piękne ubrania, które wybiera dla supermodelki Kristen Stewart. Zwłaszcza tę srebrną, lustrzaną kieckę.

Ocena: 4/10

Powrót