Podzielone niebo
Data: 22.04.2020
Zbyt rzadko oglądam stare niemieckie kino. Wczoraj pozwoliłam się mu zaskoczyć: obejrzałam „Podzielone niebo” — film wygrzebany z niebytu przez Anne Pelkę, autorkę książki „Z [politycznym] fasonem”.
Może tylko mi wydaje się, że nikt go dzisiaj nie ogląda? Kiedy film Konrada Wolfa miał premierę w 1964 roku, zobaczyło go 1,5 miliona widzów. Może co jakiś czas puszczają go w publicznej telewizji niemieckiej? Może na studiach filmoznawczych w Niemczech „Podzielone niebo” uchodzi za coś w rodzaju „Człowieka z marmuru”? Nie wiem.
„Podzielone niebo” to skrzyżowanie Godardowskiej Nowej Fali z socjalistyczną retoryką. Żywioł nowego kina zostaje zaprzęgnięty w opowieść o miłości, która nie może być po prostu romansem kochających się młodych ludzi, bo klinem wbija się w nią niepokój podzielonego politycznie kraju. Tym, którzy nie poświęcą mu uważnego spojrzenia, zrealizowany w NRD film może wydać się czystą propagandą. W rzeczywistości jednak po każdej stronie kraju — nie przedzielonego jeszcze *dosłownie* barykadą Muru Berlińskiego — życie ma swoje wady i zalety, skrzętnie odnotowywane to przez postaci, to w sposobie, w jaki reżyser wizualnie zderza dwa światy. Po jednej stronie planowana centralnie gospodarka, industrialna architektura i pracownicza solidarność, ale też podpuszczanie, nieufność, nieczyste intencje. Po drugiej dobrobyt, reklama, wolny rynek, ale i wyrachowanie i samotność zgorzkniałego intelektualisty. Przejeżdżające na ekranie co chwilę pociągi — budowane z zapałem przez wielu bohaterów filmu — łączą symbolicznie to podzielone niebo.
Konflikt rozgrywa się przede wszystkim między ludźmi o różnych temperamentach i doświadczeniach. Widać je w zbliżeniach twarzy głównych bohaterów, Rity i Manfreda, ale też ich znajomych z pracy, rodziców, ludzi z pociągu. Dzięki temu rozgrywający się po cichu dramat miłości szczęśliwej, ale ostatecznie niemożliwej, nabiera liryzmu jak w najlepszych radzieckich filmach. W pamięci zostają zwłaszcza ujęcia twarzy Rity, z początku uroczo naiwnej, w końcu spokojnej i świadomej. Świat staje się dla niej bardziej zrozumiały, ale ukochane miejsca nie tętnią dłużej życiem, witalnością i energią — są puste i powoli zostają zapomniane. Rita dorosła.